Snow-bez odbioru.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
— Kocham cię.
— Wiem.
— Pamiętaj o tym, nawet gdyby świat miał zniknąć.
Słowa wypowiadane z ust ukochanego jeszcze nigdy nie brzmiały tak gorzko. Tysiące wspomnień i postaci przewija się przez głowę osiemnastoletniej Megan. Gorycz serca miesza się z dzikimi drganiami rąk; dobrze wie, że już nigdy nie ujrzy twarzy ukochanego; już nigdy nie spojrzy w te niemal czarne oczy i już nigdy nie zobaczy uśmiechu na jego ustach. Mimo to cieszy się, że to wszystko się stało, teraz już jest pewna, że postąpiła dobrze walcząc z resztą świata.
Samotna łza przedziera się przez blady policzek dziewczyny. W tej małej kropelce zawarta jest esencja największego bólu jaki może nawiedzić człowieka: jest to świadomość, że najbliższa ci osoba za chwilę zniknie z tego świata, zniknie bezpowrotnie.
Mgła powoli zaczyna rozpływać się w powietrzu ukazując piękny wschód słońca, wielkie szklane budowle zapierają dech w piersiach, a odbijające się promienie tworzą mozaiki kolorów. Choć tego jesiennego poranka każdy obywatel wolałby pozostać w domu, nie jest to dane tej dwójce, muszą oni wypełnić najważniejsze zadanie jakie kiedykolwiek zostało nim przydzielone.
Ostatni raz złączają swoje usta i czule przytulają się, po czym mężczyzna odchodzi, a dziewczyna zajmuje pozycje snajperską. Spogląda przez lunetę i zamiera, pod ciężarem narastających wątpliwości. A co jeśli się nie uda? Jeśli chybi? Jeśli pozwoli zginąć swojemu kochankowi, za szybko? Kolejny raz czuje ciemność w sercu; nadciągający huragan.
Przez chwilę ma ochotę uciec, zaszyć się gdzieś daleko i więcej nie spoglądać na ten świat, jednak nie jest to możliwe. Zaszli zbyt daleko; zbyt wiele stracili by się poddać. Z zamyśleń wyrywa ją sygnał gotowości, niechętnie odbiera telefon i informuje, że mogą zaczynać. Dziewczyna poprawia szybko włosy i celuje w stronę drzwi banku. Przez chwilę obserwuje małą złotowłosą dziewczynkę, bawiącą się swoim misiem, ale już chwile później zauważa ukochanego wchodzącego przez szklane drzwi i zmierzającego do pracownicy, która wita go serdecznym uśmiechem. Beznamiętnie odpowiada jej coś po czym wyciąga broń wcelowując jej prosto czoło. W tej jednej sekundzie serce młodej dziewczyny zaczyna bić nienaturalnie szybko i choć przywykła już do zabijania, to i tak jest trudne, bo przeczy wszelkim zasadą jakimi kierowała się w życiu; zabić w imię większego dobra; zabić, by uratować.
Seria kul z karabinu snajperskiego przeszywa szyby banku raniąc, a ostatecznie zabijając siedmiu ochroniarzy. Ich martwe ciała z głuchym łoskotem padają na ziemię, a przerażona pracownica banku prowadzi chłopaka wgłąb budynku. Teraz zostaje jedynie czekać, myśli dziewczyna, jednak to czekanie zabija ją brutalniej niż ona ochroniarzy. Sekunda za sekundą cierpi coraz bardziej, aż wreszcie dostaje wiadomość na swój telefon, która niemal pozbawia ją przytomności. Wie, że to ostatnia wiadomość jaką od niego dostała, więc bez zastanowienia chowa telefon w głąb kieszeni, nie chcąc znać jej treści. Megan automatycznie zamyka oczy i zasłania uszy, gdy przez budynek naprzeciwko przetacza się potężny huk.
Gdzieś w środku banku wybucha bomba, fundamenty zostają rozsadzone przez ogromną siłę, a cały budynek na początku eksploduje popiołem by chwilę później przewrócić się niszcząc pobliską ulicę i pomniejsze budowle. Kolejny raz ginie tysiące ludzi, zniewolonych i nieświadomych, że zostali zabici w imię idei, w imię wolności, którą utracili. Kurz wzbija się mieszając z popiołem i gruzem, krzyki ludzi przelewają się z kolejnymi eksplozjami wewnątrz zawalonego budynku, podziemne laboratorium stało się pułapką dla pracowników i więźniów. Choć to wszystko wygląda na zamach, jest to swego rodzaju manifest, krzyk desperacji i buntu wobec niczego nieświadomego społeczeństwa. Jest niczym innym jak tylko, dobrą miną do złej gry.
Daleko ponad zgiełk miasta wzbijają się wycia syren strażackich. Z dachu dziewczyna dostrzega małą, dziecięcą rączkę wciąż mocno trzymającą urwaną głowę misia, Megan przypuszczała, że skoro siedzi na schodach to być może uda się jej przeżyć. Niestety myliła się. Ciała tych, którzy stali dalej od wejścia, walają się teraz po ulicy. Porozsadzane organy pozostawiały po sobie krwawy ślad na ulicach, jeśli szybko nie usuną tych wszystkich zwłok, fetor wydobywający się z nich, skutecznie zablokuje tą część miasta. Dziewczyna z furią podpala plastikową broń i schodzi z budynku wprost na zatłoczone uliczki pełne przerażonych ludzi. Zakłada kaptur i staje się jedną z nich, nierozpoznawalną, anonimową.
Wiedziała na co się pisała, znała cenę, jednak mimo to nie może sobie wybaczyć, że jej miłość zdetonowała się w środku. Jak mogła na to pozwolić? Mogła i dobrze wie, że nie było innego wyboru, jednak życie z tym co zrobiła będzie raczej przypominało życie pustelnika, wiecznie spragnionego i samotnego. Mechanicznym krokiem oddala się jak najdalej od epicentrum po czym zastyga, gdy jej twarz pojawia się na ekranie telewizora w sklepie z elektroniką. Z daleka obserwuje krótki film stworzony przez nią i zwolenników Prawdy.
— Dzisiejszy atak nie jest wcale przypadkowy. Bank, który został zmieciony z powierzchni ziemi był jedynie przykrywką, dla tajnego laboratorium. Naukowcy przez lata poszukujący cząstki Boga, tego małego pierwiastka, który napędza cały nasz wszechświat, znaleźli go. Okazało się, że jest na wyciągnięciu ręki, tuż przed naszym nosem. Tym złotym galem, kluczem otwierającym kod do nieśmiertelności jesteśmy my sami. Od kiedy wykonano pierwszy eksperyment rozpoczęła się podziemna wojna o technologie wydobywania tego czynnika, jednak po tysiącach prób, okazało się, że nikt z tych, na których przeprowadzane były testy nie przeżył: oto właśnie cena za nieśmiertelność — na ekranie przez chwilę pojawia się migawka broni. — Każdy strzał z tej dziwnej broni, oznacza morderstwo, a każde wstrzyknięcie sobie fiolki pozyskanej z człowieka, jest aktem bestialstwa i najohydniejszą zbrodnią ze wszystkich możliwych. Dlatego strzeż się zwykły obywatelu, od dziś już nic nie będzie takie jak przedtem,. Nadciąga huragan, a schron jest zbyt daleko by się w nim schować. Nie daj się oszukać i mamić, przygotuj się na walkę i zapamiętaj, tylko Prawda, prawdę ci powie — powtarza główne motto rebeliantów.
Pojawia się symbol rewolucji - Pięść zaciśnięta na gałązce oliwnej. Mija chwila po czym na ekrany powraca reklama płatków owsianych. Wokół młodej kobiety zebrał się tłum gapiów, który jak gdyby za pstryknięciem magicznego kciuka, rozszedł się wraz z końcem audycji. Na twarzach ludzi maluje się paleta barw: od wyraźnego zakłopotania, poprzez niedowierzanie, aż do zdumienia. Pomimo strat, jest to jeden z najlepszych ruchów, jakie rebelianci mogli wykonać.
Dziewczyna wciąż wpatrywałaby się w te kolorowe reklamy, gdyby nie wyrwało ją z potoku przemyśleń, pikanie telefonu. Główny dowódca rebeliantów Apostus nie ukrywając zadowolenia oznajmił, że wszystko poszło zgodnie z planem i misję można uznać za udaną, jednak Megan postrzegała to wszystko inaczej; oczyma wyobraźni widziała jak Marcus detonuje ładunek niszcząc fabrykę zła i terroru i przy tym rozbryzguje się na coś mniejszego niż cząsteczki. Od tamtej chwili nie dzielił ją wcale duży odstęp czasu, jednak ona wiedziała, że dawnej uroczej Meg już nie ma, umarła gdy przez budynek przetoczył się huk. Jej świat zniknął, a w popiołach powstała nowa istota - narodził się huragan. Takie właśnie postanowiła przybrać nowe imię, dzikie i nieokiełznane, n i e p o s k r o m i o n e. Dlaczego akurat te? Bo tylko ono idealnie odwzorowywało jej dusze i to co się w niej dzieje.
Huragan tworzy się gdy woda w akwenie staje się coraz cieplejsza, uderza szybko i niespodziewanie, zabierając ze sobą setki ofiar. I tak właśnie jest, gdy zaczyna robić się gorąco stara się niszczyć wszelkie przeszkody; jak huragan; jak potwór.